wtorek, 30 sierpnia 2011


Miedziany Ptak

Dwa bieguny


        Księga została otwarta. Z jej stronic wydobyły się dwie wiązki światła i z subtelnością spoczęły na ziemi.

Dwie piękne dziewoje stały dumnie przed kędzierzawą osóbką. Jedna z postaci miała w sobie coś demonicznego, a druga zaś była łagodna.

- Jesteśmy z tobą. – cichy głos zabrzmiał w ponurym pomieszczeniu.

Demoniczna dziewoja zrobiła krok do przodu. Otworzyła usta i rozpoczęła mowę.

 Nazywam się Noir. Dla potocznego obserwatora nie byłabym zbytnio charakterystyczna, ot co, dziewczyna w czarnych ubraniach i jasnej karnacji. Problem zaczynał się gdy ktoś bliżej przyglądnął się moim oczom. Jasno niebieskie, zimne, złe. Słyszałam już że w nich widać coś niepokojącego.
Szczerze mówiąc, miałam to gdzieś, co mówią inni, przepełniała mnie nienawiść do jednostek wokół mnie. Chciałam robić im krzywdę za każdym razem, gdy ktoś zbliżył się do mnie, kiedy tego nie chciałam, a zazwyczaj nie chciałam. Miałam wtedy ochotę wbić w szyję tej osoby swoje ostre paznokcie, rozrywać żyły i patrzeć jak krew płynie po mych dłoniach.*


Ukłoniła się lekko i wycofała się w cień.
Łagodna dziewoja zrobiła krok do przodu. Otworzyła usta i rozpoczęła mowę.


Nazywam się Blanche. Nie umiem się odnaleźć w świecie, bo światem rządzi nienawiść, a ja boję się nienawiści. Dlaczego ludzie nie mogą żyć w zgodzie? Każdy chce być najlepszy, każdy chce być numerem jeden, a jak byłoby cudownie, gdyby zamiast żyć w rywalizacji, żylibyśmy razem w przyjaźni. Wspieralibyśmy się, pomagalibyśmy sobie. O ile życie byłoby wtedy łatwiejsze. Odrobina życzliwości może wiele zmienić. Świat bez agresji, bez wojen, zabijania i niepotrzebnego rozlewu krwi to idealny świat, ale nierealny. Nie lubię krwi, brzydzę się jej. Może dlatego wszędzie ją widzę. Wszędzie kałuży kwi, na chodniku, na ulicy, w telewizji na ludziach i w ich myślach. W moich myślach znajduje się całkowicie coś innego. Są w nich osoby mi bliskie i wspomnienia cudownie spędzonych z nimi chwil. Chciałabym naprawić świat, jednak to nie jest możliwe. Może jestem niedzisiejsza, ale nie naiwna. Może nie kręci mnie władza i zdobywanie jej za wszelką cenę, ale wiem że niełatwo zmienić ludzką mentalność. Tak mało znacząca osoba jak ja nie jest w stanie tego zrobić. Bo jestem tylko małą kropelką dobroci pośród morza agresji.**

Ukłoniła się lekko i dołączyła do Noir.

        Stały obok siebie, mimo ogromnej przepaści, która je dzieliła. Dobro i zło zawsze idą w parze. Nie ma ideałów. Nie ma czystego dobra. Dobro jest zbyt naiwne, zbyt głupie. Nie ma czystego zła. Nawet zło czasami wyciąga pomocną dłoń. Pomoc. Czyż to nie jest pierwiastek dobra?
Obie dziewoje były piękne. Bo czyż dobro nie jest piękne? A zło musi uwodzić swą pięknością. Piękno zachęca. Piękno rządzi nad dobrem i złem. A piękno jest pojęciem względnym. Każdy widzi je, jak chce. Według swoich wzorców. Dobro i zło są względne.

- Pomożemy ci.

Kędzior nie czuła się już samotna.

---------------
* tekst P. Henkel
** tekst A. Muszal

czwartek, 11 sierpnia 2011

Przed Wami druga edycja konkursu! Zgadnijcie kim jest osobnik nr 1 i nr 2.

osobnik nr1

osobnik nr 2

Tym razem przewiduję jakąś nagrodę, chociaż sama jeszcze nie wiem jaką... zapewne jakąś miłą i uroczą. Życzę miłej zabawy!

środa, 10 sierpnia 2011

      Powrót do narodzin fotografii, czyli camera obscura, czyli otworki, czyli dobra zabawa.

 Klony

Atak Klonów

1,2,3... odpadasz Ty

Domek dla lalek

Niewidomy

Szampańska rzeczywistość

Złamana rzeczywistość


czwartek, 4 sierpnia 2011

Miedziany Ptak

Duch walki


I odeszłam. Miedzianowłosa wygrała, należało się wycofać z honorem. Teraz trzeba zrobić krok naprzód.

W pogoni za upragnioną nadzwyczajną mocą, udałam się Tam. Tam. W tamtym kierunku. Widzisz? To Tam było to, czego szukałam.

Nie było to łatwe.

Żeby podjąć walkę ze światem, nie należy mu rzucać wyzwania z pustymi rękoma. I tak też nie zrobiłam. Najpierw dotarłam Tam, a później obmyśliłam plan działania. Największą przeszkodą był cwany Mister z również cwanym podejściem do życia. Ja tylko pragnęłam pewnej księgi, jego oczka w głowie. Czy to aż tak wiele? Mister jest stary, ale żwawy. Jego Cwana Mość już się postarał o to, by nie nudziło mi się w jego posiadłości. Wylądowałam w jego grze.

W wirtualnym świecie wszystko wydaje się być wyolbrzymione i przerażające. Dostajesz broń i od ciebie zależy jak ją wykorzystasz. Biegniesz przed siebie kurczowo, trzymając palec na spuście. Rozglądasz się nerwowo dookoła i prosisz w myślach, by cię stąd zabrano. Ale masz misję i musisz ją ukończyć, w przeciwnym razie utkniesz tutaj na zawsze. Widzisz pierwszego przeciwnika, do którego strzelasz praktycznie z zamkniętymi oczyma. On po kolejnej kulce pada twarzą na podłogę. Zyskujesz wiarę we własne siły i motywację do ukończenia zadania. Biegniesz. Po setnym rozbryzganym wirtualnym ciele, masz dosyć. Przed tobą drzwi. Nie wiesz, co może się za nimi ukrywać, ale jednocześnie pragniesz zmiany otoczenia. Z wyraźnym podnieceniem naciskasz na klamkę. Drzwi się otwierają z nieprzyjemnym zgrzytem. Masz wrażenie, że znajdujesz się w centrum jakiegoś horroru. Ale tutaj nie możesz zamknąć oczu i pomyśleć: „Głupia, nie bój się to tylko film!”. Przed twoimi stopami rozpościera się czarna, tajemnicza przestrzeń. Wcale nie chcesz w nią wejść, lecz wiesz, że musisz, bo w tej grze nie ma odwrotu. Zapalają się pochodnie i ciemność znika. Niepokój wzrasta, mimo zmagającej się jasności. Robisz krok do przodu. Przekraczasz próg. Za twoimi plecami zamykają się z trzaskiem drzwi. Serce podskakuje ci do gardła, ale nie dajesz tego po sobie poznać. Nie możesz. Nie możesz okazywać strachu. Strach jest zgubny. Zaciskasz mocniej dłoń na broni i czekasz. Czekanie jest najgorsze. Niepewnie stawiasz kolejny krok. Czekasz. Przed sobą widzisz swój cel.

Widzę księgę. Teraz bez zastanowienia stawiam kolejne kroki. Przecież z góry wiadomo, że to pułapka. Zanim dochodzę do stopni, przed moimi oczyma pojawiają się dwie zamaskowane, identyczne postaci. Nie przypominały one tych, które zabijało się paroma kulkami. Nie spuszczam z nich wzroku. Postaci płci męskiej pierwsze przystępują do ataku. Jeden z nich wbija się w powietrze i uderza z góry długim ostrzem. Odpieram atak moją bronią i natychmiast atakuje drugi. Jestem ranna. Nie chcę tej walki. Nie chcę tutaj być. Chcę się wycofać.

- Nie możesz się wycofać- mówi jeden z napastników. Nic bardziej nie chwyta za serce jak widok mordowanej bliskiej ci osoby. Wiesz, że to jedynie symulacja, ale ta wizja cię przeraża.

Padam na kolana. Nie chcę tej walki – powtarzam. Nie powinnam tego robić. Nie powinnam okazywać słabości. Kolejny atak. Padam na twarz. Zapominam, czego tak naprawdę chcę. Zamykam oczy. Nie, nie mogę się tak łatwo poddać.

- W rzeczywistości nie jesteśmy tacy silni - dociera do mnie głos. W rzeczywistości… a gdzie się zaczyna rzeczywistość? Otwieram oczy. Znajduję się w prostych czterech ścianach o identycznej powierzchni. Pochodnie zostały zastąpione reflektorami. Postacie stojące przede mną nie mają swych masek, nie wzbudzają lęku. Chwytam moją broń. Naciskam na spust. Cienka wiązka laserowego światła przeszywa korpus pierwszego napastnika. Ten upada na podłogę  jak długi. Nie waham się powtórzyć tego samego wyczynu wobec drugiej postaci. Jestem teraz sama. Śmiało podbiegam do podestu, na którym leżał mój cel. Biorę do rąk księgę. Uciekam. Nie mogę znaleźć drzwi. Szybko się orientuję, że w tym przedziwnym pomieszczeniu nie ma drzwi. Ściany zaczynają się kurczyć. Rozpoczyna się wyścig z czasem. Otwieram księgę. Trzymam w rękach fałszywkę. Mój chwilowy duch walki przepadł. Kulę się na zimnej podłodze. Przegrałam.

Czuję chłód zbliżających się ścian. Przyciskam do piersi rzekome trofeum. Nie chcę jej, nie chcę tej cholernej księgi! Chcę żyć! Muszę żyć!

Nic nie czuję. Znajduję się w stanie nieważkości. Umarłam?

Otwieram oczy. Stoję przed ścianą. Słyszę kroki. Ktoś biegnie w moim kierunku. Odwracam twarz. Widzę spanikowanego Mistera, wyciągającego ku mnie ręce. Chce coś mi odebrać. Spoglądam na ścianę, przed którą stoję. Zrozumiałam. Fałszywa księga jest kluczem. Wkładam ją do wnęki w ścianie. Czuję nerwowy dotyk Mistera na moim ramieniu. Znikam.

Wiszę gdzieś w przestrzeni. Oczy mnie bolą od migających kolorowych światełek. Mrużę je. Przez szczelinę między powiekami dostrzegam prawdziwą księgę. Nie mogę na nią dłużej patrzeć. Światełka sprawiają mi ból. Z zamkniętymi oczyma sięgam po to, czego tak pragnęłam. Pod opuszkami palców czuję miłe ciepło. Wygrałam.

„Jesteśmy z tobą” – słyszę czuły głos.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

   21 lat minęło...
Żeby było nieco zabawniej, oto parę zdjęć z mojej skromnej imprezki urodzinowej:

Goście, goście... Na Końcu Świata.

Konsumpcja ciasta z dachu "Ważki".

Aż po grób.